- 10:23:00
- 39 Comments
Wiosna przyszła! A wraz z nią - najnowsze trendy. Tak jak rok temu - tak i w tym sezonie na naszych twarzach rządzić będą kolorowe szminki. Choć do tematu trendów mam stosunek dość sceptyczny: lubię wiedzieć, co w temacie piszczy - i na tym koniec; to malowanie ust na wyraziste kolory od zawsze było moim ulubionym sposobem na szybkie podkreślenie urody. Czemu więc nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu - bosko wyglądać i wiedzieć, że to co się nosi jest IN? ;)
Dziś mam dla Was opinie o jednej ze szminek, którą wyjątkowo cenię za kolor - pomarańczę! Jednak kolor kolorem, ale liczy się też jakość... Czy warto? Przekonacie się czytając dalej!
Dziś mam dla Was opinie o jednej ze szminek, którą wyjątkowo cenię za kolor - pomarańczę! Jednak kolor kolorem, ale liczy się też jakość... Czy warto? Przekonacie się czytając dalej!
Szminka Ultra Color Bold: Bright Nectar
- 03:41:00
- 19 Comments
Czerwień - kolor miłości, siły i pewności siebie. Kiedyś w jednym z moich ulubionych programów na Discovery Channel przeprowadzano eksperyment. Sprawdzano jak mocno czerwień oddziałuje na człowieka. Po tym "seansie" - zapragnęłam mieć czerwoną sukienkę w szafie.
all photos by Perfectamente Photography |
Uwielbiam eksperymenty empiryczne - lepiej do mnie przemawiają niż statystyki. O co chodziło we wspomnianym programie? Zadanie było pozornie banalne: modelka miała przechadzać się ulicą. Najpierw w sukience w naturalnym odcieniu; następnie - w identycznej sukience (fason, materiał itd.) - tylko, że czerwonej.
- 02:25:00
- 30 Comments
Podstawą dobrego wyglądu jest noszenie tego, w czym dobrze wyglądamy - nie powiedziałam nic odkrywczego, ale często w pogoni za trendami bądź zachwyceni widokiem ciucha na manekinie, o tej najważniejszej zasadzie zapominamy. Przez lata uczyłam się dobierać fasony do swojej figury. Jako nastolatka nosiłam najdziwniejsze rzeczy, niejednokrotnie wyglądając tak, że teraz na zdjęcia spoglądam z mieszaniną grozy i śmiechu. W końcu jednak jakiejś wprawy nabrałam.
![]() |
all photos by Ociec |
- 02:11:00
- 16 Comments
Dążenie do kolorystycznej perfekcji bywa męczące - szczególnie gdy nie ma się do barw pamięci. Niejednokrotnie kupując jakąś rzecz myślałam: "o, będzie doskonale pasować z tym i z tym, a z tamtą bluzką to nawet wyjdzie komplet, bo mają ten sam odcień!". Guzik. Nigdy nie mają, nigdy nie pasują. Wspomnienia barw na ogół okazują się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Gdy ubieramy się w czerń (mrau!) lub tworzymy zestawy oparte na kontrastach - nie mamy tego problemu. Odcienie, drobne niuanse w wybarwieniu - nie istnieją. Liczy się ogólny efekt. Problem jednak pojawia się gdy chcemy ubrać się od stóp do głów w jeden kolor (co, swoją drogą, od pewnego czasu jest bardzo modne). Pół biedy, gdy cały zestaw kompletujemy w sklepie, na zakupach. Gorzej - gdy próbujemy elementy dobrać do czegoś, co mamy już w szafie.
Z zestawami mono jest ten problem, że odcienie muszą idealnie się zgrać. Drobne różnice - nagle zaczynają bardzo się rzucać w oczy. Dopiero próbując ubrać się od stóp do głów w jeden kolor odkrywamy jak wiele jest odcieni. Choćby taka czerwień - może być strażacka, karminowa, ciemna, jasna, krzykliwa; może wpadać w tony niebieskie lub pomarańczowe... Do zwariowania.
Dziś prezentuję Wam właśnie taki zestaw - w jednym odcieniu. Jego historia jest dość zabawna. Tregginsy posiadam w szafie od dawna, pelerynę zresztą też (coś więcej na jej temat pisałam TUTAJ). Kupowałam je osobno, jako okazje, zgodnie ze starą zasadą: z czernią bosko się zgrają. Oczywiście eksperymentowałam, najczęściej zestawiając je z jasnym, rozbielonym różem - jest to jedno z moich ulubionych "nieoczywistych" połączeń. Ale najlepiej grało z czernią. Koniec, kropka.
Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy całkiem niedawno, przez przypadek - odkryłam, że te dwa ubrania są w identycznym odcieniu. Wielokrotnie przeszukiwałam sklepy, by stworzyć idealny zestaw w kolorze. A miałam go w szafie. Wystarczyło dobrać dodatki.
Jakie? Banalne, bo czarne. Musi być mrocznie (choć jak to kochana fotograf, autorka tych zdjęć określa: słodko-mrocznie tylko ze mną!). Jest więc szal, są klasyczne obcasy... i blezer (i, co chyba logiczne, bluzka pod blezerem, ale jej nie widać). O narzutce jednak wspominam - nie tylko z uwagi na wystające rękawy, ale przede wszystkim na czarne długie poły. Mar wszystkie takie wystające nieoczywistości określa jako menelskie - coś w tym jest. Współczesna elegancja bywa troszeczkę niechlujna. W tym cały urok, gdy coś tu dynda, a tam powiewa. Możemy czerpać z życia garściami nie martwiąc się o to, czy coś w stroju się nie przekręciło/przesunęło/wysunęło. Lubię taki elegancki luz.
- 08:50:00
- 45 Comments
Nie wiem, który z kolei raz zaczynam pisać tę notkę. Wiem, że po raz ostatni. Pisanie, kasowanie, pisanie, kasowanie - istny Uroboros.
Najpierw chciałam napisać o przyjaźni. Jednak co to za wpis, tak banalny. Co bym mogła powiedzieć? Prawdę, którą wszyscy znają. Że dobrze mieć przyjaciół. Bez nich ciężko żyć. Pomagają w kłopotach. Poprawiają nastrój. Nie są jak powietrze, bo przecież po świecie chodzą stuprocentowi socjopaci, a i socjopaci powietrza potrzebują. Ale bez nich życie byłoby, jakieś takie, słabe. Po prostu.
Gadanie.
Potem próbowałam napisać coś o sile. O tym, że mam charakter wojowniczki. I zręcznie chciałam przejść do punktu poprzedniego. Wojowniczka, która jednak bywa słaba. Szczególnie gdy dni są ciężkie - a ostatnio - są. Post mówiłby o walce z przeciwnościami losu oraz o tym, że dzięki przyjaciołom walkę łatwiej wygrać.
Gadanie. Jeszcze bardziej bezsensowne.
Ostatecznie uznałam, że zgodnie z ideą tego bloga spróbuję napisać o ciuchach. O kożuszku, o którym pisałam tysiąc razy i pewnie byście, za przeproszeniem, rzygnęli tęczą, czytając po raz tysiąc pierwszy. O sukience, którą przecież też tu pokazywałam. O blezerze, stanowiącym nieoczywistą plamę koloru na tle czerni. No i o kapeluszu, jakżeby inaczej. Jednak by pisać o tych rzeczach, potrzeba jakiegoś punktu zaczepienia, anegdoty.
O, i w sumie anegdotę ową napiszę.
Zdjęcia wykonała moja kochana przyjaciółka - Weronika. Jak tu zaglądacie, to znacie jej prace. Podreptałyśmy w kierunku garaży, rozejrzałyśmy się, ją fantazja poniosła.
Udawaj, że przemykasz się między garażami, bój się, bój się zombie! Zombie są wszędzie, zombie to zło!
Udawałam. Przemykałam. Kapeluszem przed atakiem na mózg się chroniłam. Nawet robiłam głupie miny - bo przecież się bałam.
Efekty poniżej. I tym dzisiejszy post o tym, o czym chciałam napisać, ale w końcu nie napisałam kończę (flaszka dla tego, kto rozszyfruje logikę tego zdania - matematycznie!).
(chciałam napisać "bez odbioru", wiecie, tak dla zgrywy, ale jednak nie napiszę, bo lubię czytać Wasze komentarze)
all photos by Weronika Aira Achrem
- 09:51:00
- 20 Comments